wtorek, 17 lipca 2018

Shibalba - Psychostasis - Death of Khat (2017)


 Shibalba. Nazwa tego projektu w ogóle nie skojarzyła mi się z czymkolwiek. Po skonsultowaniu się ze źródłami wszystko stało się jasne: po prostu nie jestem odbiorcą tej muzyki. W takich przypadkach bardzo ciężko jest mi wydać jakikolwiek subiektywny werdykt, który nie godziłby mocno w typowego słuchacza podobnej muzyki.

 Zacznijmy jednak od początku. Shibalba to przedstawiciel nurtu kompletnie mi nieznanego i miesza w swojej muzyce motywy ambientowe, wszelkiego rodzaju dźwięki transowe, noise'owe i rytualno-szamańskie, tworząc bardzo, bardzo ciężką soniczną mieszankę. I nie jest to ten ciężar, który lubię w muzyce.

 Wspominałem wcześniej, że nie jestem odbiorcą tej muzyki. Mimo wszystko zdarzy mi się posłuchać noise'u czy ambientu i byłem nastawiony na coś, co mógłbym puścić w tle i zająć się czymś innym. Niestety, może przez przypadek, a może celowo, Psychostasis - Death of Khat tylko pozornie wydaje się być albumem "na tło". Momenty względnego spokoju często przerywa bardzo zajmujący moment w utworze, który absorbuje całą uwagę słuchacza. I o ile doceniam takie "budziki" przy tego rodzaju muzyce, tak te były bardzo męczące i przedłużały się; niemal ciągnęły w nieskończoność.

 Jeżeli do tej pory ten album was ominął mimo aktywnej reklamy w Internecie, a planujecie go przesłuchać, to polecam poszukać czegoś ciekawszego. Po prawie godzinie (bo tyle trwa ten album) miałem wrażenie, że ktoś wywiercił mi w czaszce dziurę. Stuprocentowe zmęczenie organu słuchu. Jednak jeżeli kogoś interesuje masochistyczna podróż, to niech sam spróbuje. Może przekona się do tego albumu. Ja po kilkunastu podejściach (i tylko przy jednym udało mi się wszystko przesłuchać) mam już dość.

Wyróżniają się: -
Ocena: 4/10

Shibalba - Psychostasis - Death of Khat
Rok: 2017
Wydawca: Agonia Records
Tracklista:
1. Psychostasis - Death of Khat 

2. Ihag Mthong
3. Khaoshikii Mahayana 

4. Aether Ananda Aiwass 
5. Naljorpa 
6. Reanimation of Akh 
7. Five Points of Desire 
8. Orgasmic Inebriation 
9. Opening the Shadow Box 
10. Svarna Khecari Mudra

sobota, 7 lipca 2018

Azarath - In Extremis (2017)


 Powiedzieć, że Azarath jest w ścisłej czołówce polskiego deathu to tak, jakby powiedzieć, że Słońce świeci w dzień; oczywistość. Równie oczywistym byłoby powiedzieć, że In Extremis to kawał solidnej muzyki. Oczywistym jest to, że In Extremis to album Azarath.

 Po co takie pieprzenie na wstępie? Cóż, ten album to 100% tego, co słyszeliśmy w poprzednich krążkach napierdalatorów z Tczewa. Poprzednie podejście, tj. Blasphemers' Maledictions zostało odebrane w dość ambiwalentny sposób, mianowicie jedna część (w tym i ja) zachwyciła się tym albumem, a druga uważała go za lekki, plastikowy, cukierkowy.

 A jak ma się In Extremis? W muzyce zostało trochę tej lekkości, ale rdzeń pozostał taki, jaki był w ostatnich długograjach: soniczny napieprz z galopującymi gdzieniegdzie solówkami. Necrosodom w roli wokalisty wyszedł jak zwykle świetnie.

 Co nie do końca wyszło? Największa bolączka tego albumu to brak solidnych punktów zaczepienia, tzn. żaden z utworów nie wyróżnia się na tyle, abym szukał go w playliście i odsłuchiwał raz za razem. Oczywiście nie świadczy to o złym songwritingu, po prostu próba przykucia uwagi (o ile jakaś miała nastąpić) nie wyszła.

 Jak wspomniałem wyżej: In Extremis to solidny kawał death metalu, perfekcji jednak tu nie osiągnięto. Fanom nie trzeba polecać, a jeżeli ktoś dopiero zaczyna z Azarathem, to lepiej zabrać się za poprzednie dokonania.

Ocena: 8/10
Wyróżniają się: -

Azarath - In Extremis
Rok: 2017
Wydawca: Agonia Records
Tracklista: 
1. The Triumph of Ascending Majesty 
2. Let My Blood Became His Flesh 
3. Annihilation (Smite All the Illusions) 
4. The Slain God 
5. At the Gates of Understanding 
6. Parasu Blade 
7. Sign of Apophis 
8. Into the Nameless Night 
9. Venomous Tears (Mourn of the Unholy Mother) 
10. Death